pracownicze

329 readers
9 users here now

wszystko co związane z zatrudnieniem

founded 4 years ago
MODERATORS
176
 
 

Czytam w prasie, że „wyniki testów z Wielkiej Brytanii zaskoczyły ekspertów. Chodzi o czterodniowy tydzień pracy. Aż 89 proc. firm, które brały udział w teście, już pozostało przy tym rozwiązaniu”. No, coś takiego! Chyba zaskoczyło to, ale głównie ekspertów Polskiej Szkoły Zarządzania.

Jakie są natomiast konkretne efekty badania? Napisał o tym na X/Twitterze Andrzej Kubisiak z Polskiego Instytutu Ekonomicznego: U 43 proc. pracowników wystąpiła poprawa zdrowia psychicznego, u 37 proc., poprawa zdrowia fizycznego, u 71 proc. zmniejszenie wypalenia zawodowego.

Zaskoczenia brak. Tylko w ramach „Polskiej Szkoły Zarządzania” można sądzić, że jak się będzie dociskać śrubę pracownikom, to będą pracować lepiej i będą bardziej zadowoleni z pracy (a więc nie będą chcieli uciec przy najbliższej okazji).

Ano właśnie, w 50 proc. firm zauważono zmniejszenie rotacji pracowników, 1/3 dostrzega poprawę rekrutacji, wystąpił też 35 proc. rok do roku średni wzrost przychodów. Nie dziwne więc, że niemal wszystkie chcą zostać przy tym rozwiązaniu.

Tak, w Polsce potrzeba osobnych testów, ale podejrzewam, że u nas ich wyniki będą się różnić tyleż z powodu nieco innej struktury zatrudnienia, co z przyczyn różnic kulturowych. A konkretnie kultury zarządzania naszych „januszeksów” mniejszych i większych. Tutaj nie chodzi tylko o wydajność i więcej zarobionej kasy, ale relacje władzy, możliwość pognębienia pracownika.

Dlatego myślę, że nawet jeśli wykazany w trakcie testów będzie wzrost różnych wskaźników, to wielu „mistrzów biznesu” będzie i tak niezadowolonych, bo co to za pracownik, który nie jęczy pod jarzmem i nie zostaje po godzinach, w soboty, a choćby i niedziele w pracy, nawet jeśli ekonomicznego sensu w tym nie ma?

Xavier Woliński

Autora można wspierać na https://patronite.pl/Wolnelewo

177
 
 

Koniec z premiami za brak zwolnień lekarskich, mocniejsza walka ze śmieciówkami, a jednocześnie liczenie stażu pracy na takich umowach - takie są plany ministry pracy. Agnieszka Dziemianowicz-Bąk w rozmowie z Wyborcza.biz stwierdza, że "waloryzacja to dobry, systemowy kierunek". Zaraz jednak dodaje, że na teraz prac nad waloryzacją 800+ nie prowadzi.

178
179
 
 

Maria Korcz

Zrobili huczny koncert, a dwa tygodnie później zamrozili wszystkie wydatki, bo "idą ciężkie czasy". To po co było to show? - pyta jeden ze zwolnionych pracowników. Od innych słyszymy: "Firma miała hopla na punkcie wspierania kobiet, czułyśmy się jak pracownicy specjalnej troski" Po głośnych zwolnieniach z 19.02 Aptiv dalej wręcza pracownikom wypowiedzenia. Wyciągnął lekcję z medialnej burzy i zamiast grupowo, robi to już indywidualnie - ustaliła Wyborcza.biz. Ale atmosfera wśród tych, którzy zostali, robi się coraz gęstsza. Dotarliśmy do nowych informacji o kulisach zwolnień.

-O tym, kto z naszych koleżanek i kolegów wyleciał dowiadujemy się z LinkedIna, kiedy ktoś zmienia status. Spotkanie, a właściwie oświadczenie odczytane z kartki, było zrobione tak, że nikt nie mógł zadać pytania, ani przez mikrofon, ani na czacie, nie widzieliśmy listy uczestników. To był po prostu nadawany przekaz - mówi jeden ze zwolnionych.

Ma do firmy żal o to, że nie dała mu szansy pożegnać się ze współpracownikami. - O 12:00 zaczęło się to spotkanie, 12:01 miałem wypowiedzenie na mailu, 12:30 straciłem dostęp do wszystkich form komunikacji.

Najważniejsi zaczęli być akcjonariusze

Ale podobne zagrywki zdarzały się w Aptiv już wcześniej, co potwierdziło dwóch pracowników. - Od jakiegoś czasu nie można było użyć opcji przekazywania maila dalej, kopiowania jego treści, robienia zrzutów ekranu. Gdy tylko się próbowało, ekran blakł. Moim zdaniem to była polityka firmy, która dążyła do tego, żeby pod żadnym pozorem nie wyszły z firmy żadne informacje, które mogłyby zdestabilizować wyniki giełdowe - słyszymy.

Zdaniem łącznie trzech pracowników, z którymi rozmawialiśmy zwolnienia były efektem giełdowych strat Aptiv. Akcje firmy spadły do 72 dolarów za sztukę w listopadzie 2023 roku i od tego czasu nie wróciły do wcześniejszych wartości, które oscylowały między 90 a 120 dolarów.

Zdaniem naszego rozmówcy to bardzo szybko zmieniło nastawienie w firmie. - Kiedyś w Krakowie Aptiv uchodził za naprawdę dobrego przedsiębiorcę. Ale w ostatnich miesiącach coś się zmieniło. Wprost zaczęto nam mówić, że najważniejszy jest akcjonariusz. Raz usłyszeliśmy, że przed nami więcej pracy, ale mniejsza liczbą rąk - tłumaczy nasz informator.

-Wszystko zaczęło się od koncertu w Tauron Arenie - wtrąca nasz drugi rozmówca.

Faktycznie, listopadowa impreza firmowa, na którą Aptiv wynajął Tauron Arenę w Krakowie to też wątek w rozmowie, którą pracownicy toczą w kanale Telegram (przenieśli się tam, bo portal GoWork kasował wpisy, w których dzielili się doświadczeniami ze zwolnienia).

-Zrobili huczny koncert, a dwa tygodnie później zamrozili wszystkie wydatki, bo "idą ciężkie czasy". To po co było to show? Po co wydawać tyle pieniędzy, żeby ludzi zjedli nachosy, wypili piwo i rozbijali się w pogo przed Muńkiem? - mówi nam osoba, która uczestniczyła w imprezie.

Koncert odbył się pod hasłem... "Together we are one team" (z ang. "razem jesteśmy jedną drużyną") i był dedykowany jedynie pracownikom z Krakowa.

-Ta impreza była pompowana tygodniami, trzeba było mieć jakiś specjalny bilet wstępu. Mnie to już tak zniesmaczyło, że nie poszłam - mówi nam jedna z pracownic.

Po dwóch tygodniach od wydarzenia pracownicy dostali maila z informacją, że firma musi zacząć zaciskać pasa. To wtedy - jak mówią nam pracownicy - przeniesiono ciężar z troski o pracownika, na troskę o akcjonariusza.

Kontrolę w firmie rozpoczęła już Państwowa Inspekcja Pracy, która bada, czy dochowano procedur wymaganych ustawowo przy zwolnieniach grupowych.

-Poza kwestiami dotyczącymi samej procedury zwolnień grupowych, wnioskowałam również o sprawdzenie, czy umów o pracę nie zastępowano innymi umowami cywilnoprawnymi. Ale w sprawie, oprócz kwestii prawnych, pojawia się również wątek etyczny: stosunku pracodawcy do pracowników. To kwestia kultury pracy - mówi posłanka partii Razem Daria Gosek-Popiołek.

"Czułam się, jakbym była pracownikiem specjalnej troski" To właśnie kultura zwolnień pozostawia w przypadku Aptiv najwięcej do życzenia. Poza formą pracownicy mają też zastrzeżenia do kryteriów doboru pracowników do zwolnień.

-Nie mam pojęcia, co o tym decydowało. To, co wpisali w wypowiedzeniu, mija się z prawdą. Jeszcze w grudniu na ocenach rocznych zbierałem pochwały - słyszymy.

Jak dowiadujemy się od zwolnionych, w jednym z zespołów zwolniono wszystkie pracujące w nim kobiety. Tych, jak zwykle w tej branży, było niewiele, teraz na jednym ze stanowisk inżynierskich nie ma już żadnej. W 32-osobowym zespole zwolniono wszystkie 4 inżynierki i kilku mężczyzn.

Gdy rozmawiamy o tym z jedną z kobiet, która pożegnała się z pracą w Aptiv, o podejściu firmy do kobiet opowiada z uśmiechem.

-To było po prostu nachalne i przerysowane, firma miała hopla na punkcie wspierania kobiet, co chwilę odbywały się szkolenia dla kobiet, śniadania dla kobiet, a każdy pracownik w realizacji celów musiał wykazać, że w ostatnim czasie wsparł jakąś kobietę! - relacjonuje.

Jej koleżanka, która włącza się do rozmowy, dodaje: - To było tak nachalne, że sprawiało, że czułam się, jakbym była jakimś pracownikiem specjalnej troski. Wszyscy w sumie już na pewnym etapie z tego żartowali, choć niektórzy koledzy czuli się autentycznie pominięci. Zgłaszaliśmy to i nawet kiedyś, zrobili webinarium dla mężczyzn. Było o tym, ile na swoich barkach musi dźwigać mężczyzna, choć osobiście pamiętam z niego tylko wątek o samobójstwach, od którego się zaczęło.

Skierowaliśmy do firmy zapytanie o kryterium doboru osób do zwolnień, do momentu publikacji tekstu nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi. Z informacji wiemy jednak, że w krakowskiej siedzibie nadal trwają zwolnienia. Wypowiedzenia zaczęto wręczać też pracownikom z Gdańska.

Kontrola Państwowej Inspekcji Pracy w Aptiv w Krakowie ma zakończyć się do 19 kwietnia. Z naszych informacji wynika, że pracownicy coraz śmielej rozważają założenie związku zawodowego.

180
 
 

"Centrum Poczta Polska Ochrona (CPPO) wygrało przetarg na ochronę Międzynarodowego Portu Lotniczego Ławica w Poznaniu" — poinformowała Poczta Polska w komunikacie w czwartek. Jest to jedna z największych tego typu umów zawartych przez spółkę. CPPO skontroluje pasażerów, bagaże oraz ładunki cargo.

Lotnisko w Poznaniu jest jednym z największych w Polsce. Co roku obsługuje ok. 2,78 mln osób. "Żeby zapewnić im bezpieczeństwo, nie można dopuścić do transportu lotniczego osób, przedmiotów, urządzeń i materiałów zagrażających mieniu i życiu lub umożliwiających popełnienie aktu terroru. Za realizację tego procesu będą odpowiadać właśnie pracownicy Centrum Poczta Polska Ochrona, którzy skontrolują pasażerów, bagaże oraz ładunki cargo" — pisze w komunikacie Daniel Witowski, rzecznik prasowy Poczty Polskiej.

Pracownicy mają specjalne uprawnienia

O wyborze Poczty miały zdecydować kwalifikacje pracowników oraz standardy zatrudnienia. "Osoby dedykowane do obsługi lotniska posiadają dodatkowo uprawnienia Operatora Kontroli Bezpieczeństwa nadawane decyzją Prezesa Urzędu Lotnictwa Cywilnego po zdanym egzaminie poprzedzonym dwutygodniowym szkoleniem. Dodatkowo każdy z nich przechodzi szkolenie z rozpoznawania materiałów i przedmiotów niebezpiecznych, których transport jest zabroniony" — dodał rzecznik w komunikacie.

Centrum Poczta Polska Ochrona zatrudnia ok. 3 150 pracowników. W jej posiadaniu jest również 36 Centrów Obsługi Gotówki i flota ponad 400 specjalistycznych pojazdów. Jednostka prowadzi też szkolenia z zakresu Ochrony Lotnictwa Cywilnego.

181
 
 

Fatalne wynagrodzenia, rozgoryczeni pracownicy, dziesiątki związków zawodowych, gigantyczne straty i placówki przypominające stragany – nowy prezes zastaje spółkę doprowadzoną za rządów PiS do ruiny.

Do ratowania Poczty Polskiej nowa rada nadzorcza wyznaczyła wczoraj Sebastiana Mikosza, do tej pory związanego przede wszystkim z branżą lotniczą. Dwukrotnie był prezesem Lotu (lata 2009–11 i 2013–15) – w czasach bardzo trudnych dla linii, gdy była zagrożona upadłością, a uratowała ją pomoc publiczna, czyli wsparcie podatników. Teraz Mikosz dostaje kolejną misję z kategorii tych beznadziejnych. Straty Poczty Polskiej za ubiegły rok sięgnęły prawie 800 mln zł, a państwowy moloch, zatrudniający ponad 60 tys. osób, jest bliski utraty płynności finansowej. PiS zostawił Pocztę w stanie nawet nie przedzawałowym, a wymagającym natychmiastowej reanimacji.

Misja z rodzaju beznadziejnych – dzięki PiS

To efekt politycznych nominacji ostatnich lat, zwłaszcza od wiosny 2020 r., czyli czasu planowanych wyborów kopertowych, w których Poczta Polska miała odegrać kluczową rolę. Wówczas rządzący politycy wymienili zarząd spółki na w pełni bezpiecznych dla siebie nominatów, tyle że bez żadnego doświadczenia w branży logistycznej. Do tego PiS nie potrafił porozumieć się z Komisją Europejską, aby rekompensować na bieżąco Poczcie straty z pełnienia przez nią funkcji operatora wyznaczonego. W praktyce oznacza to, że Poczta musi utrzymywać sieć ponad 7 tys. placówek w całym kraju i dostarczać przesyłki wszędzie – także tam, gdzie jest to zupełnie nieopłacalne.

Pierwszy krok ratowania Poczty to uwolnienie tej pomocy z budżetu. Do Sejmu trafił poselski projekt wsparcia dla spółki. Poselski, a nie rządowy, bo tak będzie można szybciej go uchwalić, pomijając np. etap konsultacji. Najpierw Poczta ma dostać ok. 700 mln zł, a w przyszłym roku następne pieniądze – w sumie aż 2 mld zł. Ta kroplówka, jeśli trafi do Poczty szybko, rzeczywiście pozwoli jej przeżyć. Ale nie może być wykorzystana na inwestycje, czyli rozwój, którego państwowe przedsiębiorstwo bardzo potrzebuje. Dzisiaj bowiem przegrywa na rynku kurierskim z prywatną i zagraniczną konkurencją.

Sebastian Mikosz, prezes do zadań specjalnych

Od nowego prezesa pracownicy Poczty oczekują przede wszystkim konkretnych planów, dzięki którym firma przestanie kojarzyć się z brakiem perspektyw i fatalnymi wynagrodzeniami. Dzisiaj większość pocztowców dostaje płacę minimalną, atmosfera w firmie jest fatalna, motywacja zerowa, a dotychczasowy zarząd nieustannie tłumaczył, że pieniędzy na porządne podwyżki nie ma. Mikosz musi również nawigować między kilkudziesięcioma związkami zawodowymi, z których dotąd część żyła bardzo dobrze z poprzednimi władzami, a reszta próbowała – bez specjalnych sukcesów – organizować protesty. Czy nowemu prezesowi pomoże doświadczenie z Lotu, gdzie również miał przeciw sobie szereg związków, przerażonych restrukturyzacją linii? Poczta Polska – rozwijać i inwestować

Jednak najważniejsze zadanie i dla rządu, i dla nowego szefostwa Poczty to odpowiedź na pytanie, czym ma być ta spółka? Tu zderzają się dwie wizje, w których zresztą istotną rolę odgrywa inny potentat pod państwową kontrolą – Orlen. Dotąd Poczta i Orlen nie potrafiły, a w zasadzie nie chciały ze sobą współpracować. Orlen zaczął rozwijać na przykład niezależną od Poczty sieć automatów paczkowych o nazwie Orlen Paczka i wykorzystywać do logistyki przejęty przez siebie Ruch. Sama Poczta dotąd nie potrafiła na większą skalę stawiać takich maszyn, które – za sprawą InPostu – stały się podstawą kurierskiego biznesu w Polsce. Jeden scenariusz to wzmocnienie Poczty, np. poprzez odkupienie od Orlenu jego automatów paczkowych. To wizja rozwoju i inwestowania w Pocztę, aby nawiązała rywalizację z takimi spółkami jak InPost, DHL czy DPD, a dzięki zyskom z działalności kurierskiej kompensowała sobie straty ponoszone na dostarczaniu coraz mniejszej liczby listów.

Poczta z misją i wsparciem państwa

Jest jednak i inna opcja. To wydzielenie z Poczty ramienia logistycznego i sprzedanie go np. Orlenowi bądź innemu graczowi. Sama Poczta zostałaby zredukowana do państwowego przedsiębiorstwa realizującego konkretną misję dostarczania listów i utrzymywania sieci placówek. Taką spółkę – bez działalności czysto komercyjnej, o charakterze użyteczności publicznej – łatwiej byłoby bezpośrednio dotować z budżetu. Nie wiadomo, jaką strategię wybierze rząd. Wiadomo za to, że nowy prezes przede wszystkim powinien zacząć od zrobienia wiosennych porządków w placówkach, kojarzących się dzisiaj ze sprzedażą najdziwniejszych produktów, w tym dewocjonaliów, a nawet podróbek markowych torebek. Prawica wiele mówiła za swoich rządów o przywracaniu godności Polakom. Dzisiaj właśnie Poczcie i jej pracownikom należy przywrócić taką godność. Bo ostatnie lata były dla niej czasami upadku, na który aż przykro patrzeć. Ale czasem trzeba: stojąc w kolejce po odbiór awizo.

182
 
 
  • To jest bardzo zła wiadomość dla konkurencji: nie zamierzamy Poczty Polskiej dzielić, nie zamierzamy likwidować. Poczta przejdzie pewną restrukturyzację w poszanowaniu dialogu społecznego - mówi Interii Jacek Bartmiński, wiceminister aktywów państwowych. Odniósł się on także do zmian kadrowych w spółkach Skarbu Państwa i oczekiwań nowego nadzoru odnośnie do prowadzonych konkursów. - Ja mam nadzieję, że to wymusi też zmianę pokoleniową, a jednocześnie zgodnie z dyrektywą, która będzie musiała wejść w życie w 2026 r., zwiększy się liczba kobiet, i to wymusi też poprawę standardów ładu korporacyjnego - wskazał. Jak dodał, MAP nie planuje zaostrzania wymogów na kandydatów na członków zarządu czy rad nadzorczych.

Z wiceminister aktywów państwowych Interia rozmawiała podczas zorganizowanego przez Krajową Izbę Gospodarczą Dyplomatycznego Otwarcia Roku 2024 r.

  • Ja się cieszę, że to jest 9. edycja, bo pierwsza była przed zmianą władzy, obecna jest po zmianie władzy - możemy to zamknąć klamrą, zobaczyć w jakim miejscu była polska gospodarka dziewięć lat temu, w jakim jest teraz. Nie są to optymistyczne podsumowania. Myślę że te wybory, które miały miejsce w październiku, one dają nowe otwarcie, pozwalają patrzeć z większym optymizmem w przyszłość. Myślę że w obszarze, którym zajmuje się Ministerstwo Aktywów Państwowych, czyli w obszarze spółek, ładu korporacyjnego, to jest nowe dobre otwarcie. Widzę może nie w różowych, ale dobrych barwach tę przyszłość - powiedział wiceminister Jacek Bartmiński. 

Doprecyzowując, stwierdził że w gospodarce "absolutnie nie jest źle", dlatego że "wszystkie wskaźniki pokazują, że gospodarka się rozwija w tempie szybszym niż średnia w Unii Europejskiej, w szybszym niż przeciętnie w krajach OECD".

  • Moja krytyczna ocena dotyczy pewnych standardów ładu korporacyjnego, zbytniego zaangażowania państwa w gospodarkę i zbytniej ingerencji partyjnych polityków - dodał.

    Zmiany w spółkach Skarbu Państwa ruszyły. Jakie plany ma MAP?

Bartmiński pytany o konkursy ogłaszane na nowe zarządy w spółkach Skarbu Państwa i oczekiwania MAP co do ich rozstrzygnięcia, podkreślił, że "to jest dobry standard, żeby prowadzić postępowanie kwalifikacyjne na członków zarządu".

  • Przyjęliśmy taką praktykę i to jest ustalenie, uzgodnienie obecnej demokratycznej koalicji rządowej, że rady nadzorcze ukształtowane w nowy sposób będą jednak szukać fachowców głównie z rynku; oczywiście niektóre osoby będą miały jakieś konotacje z dotychczasowej pracy w spółkach, w sektorze przedsiębiorstw, natomiast będziemy szukać też ludzi nowych. Ja mam nadzieję, że to wymusi też zmianę pokoleniową, a jednocześnie zgodnie z dyrektywą, która będzie musiała wejść w życie tak naprawdę w 2026 r., zwiększy się liczba kobiet, parytet płci, co jest bardzo ważne, i to wymusi też poprawę standardów ładu korporacyjnego - wskazał. Pytany o ewentualne zaostrzenie warunków, które musi spełnić kandydat do zarządów dużej spółki giełdowej (czy spółki Skarbu Państwa), rozmówca Interii Biznes zauważył, że "diabeł tkwi nie w podwyższaniu formalnych standardów, tylko w pewnej etyce biznesu, w zachowaniu politycznym, a nie partyjniackim".

  • Ten dobór kadr może być według najlepszych standardów już w obecnym stanie prawnym. Nie wszystko wymusimy przepisami. Minister aktywów i inni ministrowie, którzy sprawują nadzór właścicielski nad spółkami, oni mają prawo wyboru, doboru rad nadzorczych spółek, i dobieramy takie osoby, które zapewnią naprawdę wysoki moralny i etyczny standard. Myślę że ta etyka biznesowa będzie na najwyższym poziomie - wyjaśnił Bartmiński.

    Poczta Polska przejdzie restrukturyzację. "Zła wiadomość dla konkurencji"

Poczta Polska mierzy się z poważnymi problemami finansowymi. Więcej o tym pisaliśmy w tym artykule. Ostatnio MAP wymienił w spółce radę nadzorczą, a na stanowisko pełniącego obowiązki prezesa powołano Sebastiana Mikosza (za Krzysztofa Falkowskiego), doświadczonego menedżera, byłego prezesa LOT-u, który odpowiadał m.in. za restrukturyzację przewoźnika.  Wiceminister aktywów państwowych stwierdził w rozmowie z Interią, że Poczta Polska jest "srebrem narodowym".

  • Proszę zwrócić uwagę na ukształtowaną radę nadzorczą - to są najlepsze osoby w Polsce, które są w stanie zapewnić nie tylko płynność, ale rozwój Poczty Polskiej w dłuższym czasie, (zapewnić - red.) dobór takiego zarządu, który tę Pocztę Polską poprowadzi naprawdę w XXI wiek. Powiem tak, Poczta Polska była do tej pory tak źle zarządzana, tak upolityczniona, że jak to niektórzy mówią: te nisko wiszące owoce są w zasięgu ręki, natomiast złą wiadomością jest niestety dla konkurencji to, że właśnie skład rady nadzorczej, skład - mam nadzieję - przyszłego zarządu, pozwoli poczcie mocno wejść w rynek tzw. przesyłek kurierskich, express. Ta konkurencja powinna czuć oddech Poczty Polskiej na plecach. Mam nadzieję, że pracownicy, klienci w ciągu najbliższych kilku miesięcy poczują jakościową zmianę - zapowiedział Bartmiński.
  • Konkurencja bardzo chciałaby żeby Poczta Polska upadła, albo żeby została podzielona. To jest bardzo zła wiadomość dla konkurencji: nie zamierzamy poczty dzielić, nie zamierzamy likwidować. Poczta przejdzie pewną restrukturyzację w poszanowaniu dialogu społecznego - bardzo nam zależy na dialogu z pracownikami. Odbyłem spotkania z obiema organizacjami związkowymi, które są reprezentatywne, przede wszystkim z OPZZ, ale też Solidarnością, z którą miałem trudną rozmowę, ponieważ jest to związek, który jednak politycznie się zaangażował w ciągu ostatnich ośmiu lat i ponosi również współodpowiedzialność za obecny stan Poczty Polskiej - wyjaśnił.

Wiceminister nie zadeklarował jednoznacznie, czy oddaje nadzór nad spółką PKP SA. - To są rzeczy, które są w trakcie uzgodnienia, trwają prace nad ustawą o zmianie ustawy o działach administracji rządowej. Dopóki to nie nastąpi, stan prawny jest taki jaki jest, nadzór nad kolejami, nad PKP SA sprawuje minister aktywów państwowych - wyjaśnił.

Z kolei pytany o zmiany w Polskich Liniach Lotniczych LOT, wiceminister podkreślił, że to jest "wizytówka Polski na całym świecie". - To jest spółka, która bardzo dobrze jest w tej chwili oceniana, ma jedną z największych punktualności wśród linii lotniczych na świecie. W tej chwili dokonujemy zmian w tych spółkach, które rzeczywiście są źle zarządzane, albo - tak jak Poczta Polska czy Azoty - praktycznie nie były w ogóle zarządzane. Będziemy analizować konieczność jakiś korekt w pozostałych podmiotach. Po kolei - mówił. Przypomnijmy, że z ostatnich informacji przekazanych przez rzecznika LOT-u wynika, że spółka w 2023 r. wypracowała miliard złotych zysku. Czy to jest argument, by jednak obecnego zarządu nie zmieniać? 

  • Rozmawiamy o personaliach, które oczywiście wzbudzają bardzo duże zainteresowanie, wypieki na twarzy. Dla nas liczy się polska gospodarka, kondycja firmy, która przeszła bardzo ciężką transformację i myślę, że zarówno dla dobra pracowników, jak i klientów, takie dyskusje dotyczące samych personaliów - one nie mają żadnego znaczenia. Liczy się dobro firmy, wsparcie państwa, wsparcie klientów. LOT jest świetną firmą, miałem przyjemność brać udział w restrukturyzacji kilka lat temu, stąd moja ocena może jest trochę subiektywna, ale firmę oceniam bardzo dobrze - podsumował.
183
 
 

ZSP Związek Wielobranżowy, Warszawa: poszkodowanym jest chłopak, którego trudna sytuacja rodzinna zmusiła do podjęcia pracy w wieku 17 lat. Demonstracja odbędzie się w najbliższy piątek (23.02) o 18:00 pod żabką przy ulicy Puławskiej 116/26.

Ajent wykorzystywał go do pracy na czarno, za stawkę poniżej minimalnej, bez przerw dobowych i tygodniowych, delegował do zadań i organizował pracę w sposób, w który nie wolno zatrudniać nieletnich, zmuszał do nieodpłatnych nadgodzin dalece przekraczających wymiarem dopuszczalne w kodeksie pracy, by ostatecznie nie zapłacić jemu i jego osobie partnerskiej łącznie kilkunastu tysięcy złotych. Jakby tego było mało, w odwecie za domaganie się przez niego wypłaty, pobił go, o publicznym i prywatnym znieważaniu nie wspominając.

Z naszego doświadczenia wynika, że przestępcy z pod szyldu żabki na cel obierają właśnie osoby najbardziej dotknięte przez nierówności społeczne, osoby chore, samotne matki, nieletnich, osoby w kryzysie mieszkaniowym czy osoby queerowe. Państwo nie broni tych osób przed popadnięciem w nędzę i nie interesuje się, gdy ich desperację wykorzystują najpodlejsi z podlych. Solidarność to jedyna skuteczna forma obrony, która daje szansę na sprawiedliwość.

184
185
 
 

cross-postowane z: https://szmer.info/post/2382233

Indyjscy pracownicy portowi odmówili przeładunku izraelskiej broni

Indyjski związek zawodowy robotników portowych, Water Transport Workers Federation of India odmówił przeładunku izraelskiej broni. Jednocześnie wzywa do natychmiastowego zawieszenia broni i utworzenia wolnej Palestyny.

11 portów nie będzie przeładowywać broni do Izraela

14 lutego, indyjski związek zawodowy Water Transport Workers Federation of India ogłosił natychmiastowe zaprzestanie ładowania i rozładowywania sprzętu wojskowego pochodzącego z Izraela…

186
 
 

Poczta Polska wpadła w niemałe kłopoty. Jak się okazuje grozi jej nawet bankructwo, a pracownicy w lutym tego roku mogą nie otrzymać swoich wynagrodzeń. “Fakt” opublikował list związkowców, w którym zawarto całą prawdę dotyczącą zarobków w tej spółce. Alarmujący list pocztowców

Serwis “Fakt” dotarł do listu, w którym pocztowcy zwracają się do najważniejszych instytucji państwowych i alarmują, że Poczta Polska ma naprawdę spore problemy. - Po 466 latach rok 2024 może być ostatnim rokiem działalności Poczty Polskiej - czytamy w liście.

Jak się okazuje, straty Poczty Polskiej mogą sięgnąć nawet 700-800 milionów złotych i pocztowcy mają obawy, że już w lutym może zabraknąć pieniędzy na wynagrodzenia dla kilkudziesięciu tysięcy pracowników. Seniorzy dostaną dodatkowe pieniądze do emerytury. Wystarczy spełnić jeden kluczowy warunek Poczta Polska odpowiada na list związkowców

Spółka jednak nie potwierdza tych przykrych doniesień i zapewnia, że wynagrodzenia trafią na czas do wszystkich pracowników. - Pracownicy otrzymują pieniądze na czas. Również inne płatności realizowane są terminowo i bez przeszkód - przekazuje biuro prasowe Poczty Polskiej. Spółka komentuje także kwestię rzekomych strat finansowych. - Zamknięcie ksiąg rachunkowych w Poczcie Polskiej następuje nie później niż w ciągu 3 miesięcy od dnia kończącego rok obrotowy - podkreślono. Takie zarobki otrzymują pracownicy Poczty Polskiej

W tym samym liście, pocztowcy ujawniają także prawdę o zarobkach, które otrzymują pracownicy Poczty Polskiej. Warto przypomnieć, że minimalne wynagrodzenie od 1 stycznia 2024 roku wynosi 4242 zł brutto.

Władzie spółki podjęły decyzję, że stawka rekrutacyjna i minimalna płaca zasadnicza od nowego roku będzie wynosiła 4023 zł. Jest to więc o 219 złotych mniej niż najniższa krajowa.

187
188
189
 
 

Co my biedni zrobimy z czasem wolnym po wprowadzeniu czterodniowego tygodnia pracy? Nad takim oto problemem postanowiła pochylić się osoba prowadząca konto mBank Research na X/Twitterze.

Oczywiście środowiskom probiznesowym chodzi o to, żeby wywołać poczucie zagrożenia w tej sprawie, więc pytanie było postawione w ten sposób: „Czego najbardziej się boicie?”. Nie o wyzwania, kwestie problematyczne tu idzie, ale o wywoływanie poczucia lęku przed taką „nowością”, która niekoniecznie podobać się musi kapitałowi.

Jeden z lęków prezentowanych przez autora pytania: „Że ciężko będzie ten czas wolny zagospodarować i popadniecie we frustrację związaną ze stratą czasu? Czyli inaczej: nuda”.

Ano, to jest konflikt pomiędzy osobami, które potrafią sobie wyobrazić życie poza pracą i pracoholikami, którzy nie potrafią powiedzieć sobie stop. To poczucie „straty czasu”, kiedy nie zapier… to znaczy nie pracuje się dla firmy, jest raczej tematem do przepracowania na terapii. Na pewno nie powinno być fundamentem, wokół którego budujemy świat pracy. Dla siebie i dla innych, którzy jednak pracują zarobkowo, żeby żyć, a nie żyją, żeby pracować.

Paradoks systemu kapitalistycznego polega na tym, że został zbudowany wokół kultu pracy zarobkowej, a jednocześnie głównym motorem napędowym w jego ramach jest chęć ucieczki od przymusu zarabiania. Celem każdego kapitalisty jest dojście do momentu, w którym może, ale nie musi już nic robić, ponieważ „biznes sam się kręci”. A konkretnie kręcą nim wynajęci menedżerowie. Właściciel może bezpośrednio ingerować, ale to zależy wyłącznie od jego woli, kaprysu, a nie przymusu ekonomicznego.

Ten przymus zaś dotyczy całej reszty pracowników najemnych, którzy w takiej czy innej formie muszą pracować. I dla nich właśnie stworzono ideologię zbudowaną wokół „szlachetności pracy”. Szef może całe dnie spędzać na Twitterze, opowiadając bajki, jak to kiedyś pracował po 20 godzin dziennie. Ma to motywować jego podwładnych do cięższej pracy. Cięższej, po to, żeby on już nie musiał pracować.

To napięcie w kapitalizmie jest czymś obecnym od samego początku. Każdy zamach na czas pracy jest traktowany przez kapitał jak zamach na ich wolność. Ponieważ w kapitalizmie wolni mogą być tylko „ludzie sukcesu”. Ci, którzy wygrali w grze. Niepracowanie ma być ukoronowaniem kariery i świadectwem sukcesu. Reszta ma oczywiście nadal kręcić się jak najszybciej w kołowrotku, żeby sukces tych z czołówki błyszczał bardziej. No i ktoś musi na nich pracować przecież. Źle by było, jakby siła robocza się „rozleniwiła”.

Dlatego dla nich mamy tanie poradniki motywacyjne i kołczów, którzy będą im wmawiać, że jak będą ciężko pracować, to osiągną sukces i nie będą musieli już pracować. Jeśli rozdamy zaś wszystkim marchewki, to co będzie ich motywować na końcu kija?

Naturalnie, powstaje pewien problem. Cząstkowe reformy w ramach systemu kapitalistycznego bez zmiany całościowej funkcjonowania gospodarki i społeczeństwa mogą prowadzić do patologii. Faktycznie jeśli czas wolny większości wzrośnie, z pracowników przekształcą się w większym stopniu w konsumentów kapitalistycznych form „rozrywki”. A więc powstanie presja na to, żeby ktoś im ten wolny czas zapełniał. Innymi słowy, ktoś będzie musiał pracować, kiedy reszta będzie miała wolne.

Tak jak teraz spora część konsumentów chciałaby likwidacji wolnych niedziel w handlu, żeby swobodniej konsumować w weekendy. Tutaj powstać może spore napięcie. Do pracy w „wydłużone weekendy” mogą trafiać osoby o słabszej pozycji ekonomicznej. W tym także migranci. To nie jest całkowicie abstrakcyjna obawa, bo takie zjawiska są obecne w bogatych krajach nie tylko Zachodu, ale także w surowcowych rajach Bliskiego Wschodu. Siła imigrancka jest wyzyskiwana i pracuje, żeby „autochtoniczna” część mogła nie pracować, albo udawać, że pracuje.

To jest kwestia do rozważenia i przepracowania, bo na pewno „rynek” tego nie załatwi. Po prostu zmusi część osób do harówki, żeby reszta mogła żyć w złudzeniu „końca pracy”. To jest zresztą problem rozmaitych rozwiązań „socjaldemokratycznych”, czy „socjalliberalnych”, które próbują reformować kapitalizm. Zawsze powstaje tutaj pewien „nadmiar”, efekt uboczny, który potem często jest zamiatany pod dywan.

Jak to zjawisko zminimalizować – to jest temat do dyskusji, a nie kwestia tego, że ktoś się będzie w czasie wolnym nudził, bo jego życie jest tak puste, że poza pracą nie widzi żadnego sensu.

Xavier Woliński

Autora można wesprzeć https://patronite.pl/Wolnelewo

190
191
 
 

Ciekawostka znaleziona przy szukaniu czegoś zupełnie innego;

Aż 63% kandydatów z branży IT nie odpowiada na oferty pracy, w których brakuje informacji o wynagrodzeniu na danym stanowisku pracy.

Mam nadzieję, że tren przyjmie się też gdzie indziej...

192
 
 

cross-postowane z: https://lemmit.online/post/2059273

This is an automated archive made by the Lemmit Bot.

The original was posted on /r/polska by /u/Mront on 2024-02-03 00:02:03.

193
194
 
 

cross-postowane z: https://szmer.info/post/2178931

Trwa walka o zaległe wynagrodzenie od firmy LOVO sp. z o.o., ul. Robotnicza 1, 52-116 Zacharzyce. Poszkodowany pracownik nadal nie otrzymał należnej mu kwoty. Suma, jaką powinien otrzymać od firmy wynosi ponad 7000zł.

Związek Syndykalistów Polski - Wrocław zaprasza na drugą z kolei pikietę w tej sprawie. Pikieta odbędzie się w sobotę, 3 lutego o godz. 15:30 na stacji kolejowej w Smolcu. Będziemy protestować dopóki poszkodowany nie otrzyma całości należnego mu wynagrodzenia.

Łamaniu praw pracowniczych mówimy stanowcze nie!

195
196
197
198
 
 

po raz pierwszy w historii "Nacjonalizm i kultura" Rudolfa Rockera została przetłumaczona na język bahasa przez PPAS Dżakarta. PPAS to anarchosyndykalistyczna grupa z Dżakarty, stolicy Indonezji.

Nie znam tej książki, bo nie ma jej po polsku, a nie czytam po angielsku, ale ci, co czytają, mówią, że to "opus magnum" (wielkie dzieło) urodzonego w Niemczech anarchosyndykalisty Rudolfa Rockera. Czy ktoś z Was zna ten tytuł? Co możecie powiedzieć?

Tu są (chyba wszystkie) jego polskie teksty https://pl.anarchistlibraries.net/category/author/rudolf-rocker

Od kilku lat ruch anarchosyndykalistyczny staje się coraz bardziej popularny w Azji, co bardzo cieszy!

199
 
 

Niżej podpisane Związki Zawodowe wnoszą o:

  1. Wdrożenie z dniem OI lutego 2024 roku podwyżek wynagrodzeń dla Pracowników „PKP Intercity” S.A. wynagradzanych zgodnie z zapisami ZUZP, w kwocie 1000 zł do wynagrodzenia zasadniczego przeciętnie na jednego zatrudnionego.

Ubiegły rok zakończyliśmy rekordową ilością przewiezionych podróżnych, wysokimi wpływami do Spółki, co przełożyło się na rekordowy wynik finansowy Firmy. Z całą pewnością wynik ten został wypracowany przez wzmożone zaangażowanie wszystkich Pracowników.

Postulowana i oczekiwana przez Pracowników podwyżka wynagrodzenia, ma swoje uzasadnienie utrzymującą się na wysokim poziomie inflacją, a tym samym znacznym wzrostem kosztów utrzymania gospodarstw domowych. Oczekiwana podwyżka wynagrodzenia wynika także z powodu rynkowych wzrostów wynagrodzeń, wzrostu płacy minimalnej, o przy braku zwiększenia wynagrodzenia w Spółce „PKP Intercity”, skutkować może odejściem z pracy kluczowych dla procesu przewozowego pracowników.

200
 
 

Porozumienie wprowadza podwyżki wynagrodzeń w spółce w wysokości średnio 700 zł brutto w uposażeniu zasadniczym od 1 lutego 2024 roku.

Podpisane porozumienie kończy strajk generalny maszynistów

view more: ‹ prev next ›