obywatelle

joined 4 years ago
[–] [email protected] 1 points 2 days ago

[Tusk powiedział:] Poland needs more energy if it is to build big data centres

Aha, bo ludziom wystarczy palenie śmieciami w domach.

[–] [email protected] 2 points 2 days ago (6 children)

Szczerze?

Jeśli za 100 lat będą jeszcze podręczniki do historii, szkoły i co tam jeszcze, to będzie można w nich przeczytać że wielu badaczy widzi w obecnych wydarzeniach pierwsze akty tej wojny – a niektórzy będą wręcz liczyć ją od roku 2014 jako jeden, nieprzerwany konflikt o światowym zasięgu.

Trochę tak jak niektórzy dziś uważają inwazję Japonii na Chiny za początek II wojny i ja się z nimi zgadzam.

[–] [email protected] 2 points 2 days ago* (last edited 2 days ago)

Nie no, nie ma aż takiego entuzjazmu u postronnych. Po prostu co chwila trafia się jakiś młody łepek z wyznaniami typu "ej jak myślicie zdałbym egzaminy do policji/dostałbym się do wojska" itp? Tak jak istnieją jakieś tam nieliczne transki które chcą walczyć z dysforią za pomocą embrejsowania jakiejś tradwive ideologii bo nwm, zrobi ją to bardziej babą czy co.

Zjawisko występuje głównie poza lewackimi bańkami, w przestrzeniach niezdefiniowanych politycznie, gdzie takie pojęcia jak patriarchat i maczyzm też nie są jakoś specjalnie używane. Bo właśnie ci ludzie często trafiają na "ogólne" grupy dla LGBT po tym jak dostają zjeby w tych bardziej insiderskich. A tam, w tych przestrzeniach ogólnych, można znaleźć enabling każdego rodzaju spierdolenia.

[–] [email protected] 3 points 2 days ago

Ja bardziej do laksatywów.

[–] [email protected] 4 points 2 days ago* (last edited 2 days ago) (3 children)

Dla mnie spoko, może wreszcie moja społeczność wyleczy się z jarania się wojskiem (zwłaszcza trans chłopaki).

[–] [email protected] 2 points 4 days ago

Ale to akurat nic nowego. Właśnie od czasów sprzed II wojny to wręcz pospolita taktyka. Polska też zrobiła to z wieloma Niemcami na terenie kraju przed wrześniem 1939.

Myślę że na tamtym etapie angażowana była FEMA, bo USA to kraj, który najpierw likwiduje agencje czy instytucje, które "normalnie" mogłyby się takim czymś zająć (HUD, FDAA, wcześniej RFC...), a potem ceduje ich zadania na barki innych instytucji które powołuje na zasadzie "a zróbmy im dodatkowe uprawnienia, kiedyś mogą się przydać, a przy okazji się oszczędzi".

BTW obawiam się że każdy "rozwinięty" kraj ma taki "contingency plan", tylko lepiej go teraz ukrywa, ew. jest lepiej targetowany. Zresztą szczerze mówiąc, chyba wolalabym żeby zajęła się tym FEMA niż CIA...

[–] [email protected] 1 points 4 days ago

Można się o to spierać do rana bo oni nie mają kontynentalnej tradycji prawnej. Dekret to jednak decree, a to co podpisywał Trump najczęściej nazywa się w Polsce rozporządzeniami.

[–] [email protected] 1 points 4 days ago (2 children)

Bo rzekome przeznaczenie obozów FEMA w celach eksterminacji czy tam deportacji ludności to foliarstwo, odwracające uwagę od instytucji takich jak ICE.

[–] [email protected] 2 points 1 week ago

Chiny wypuszczają tę kaczkę dziennikarską co rok. To dość ważny element propagandy. IRL nic się w tym projekcie nie dzieje, a przynajmniej nie tak istotnego jak sugerują nagłówki - że niedługo będzie zimna fuzja. Każdego roku jest "pobijany rekord" i donikąd to na razie nie prowadzi.

[–] [email protected] 5 points 1 week ago

Wychodzi na to że na Bałtyku to były ćwiczenia...

[–] [email protected] 1 points 1 week ago

Jedni lubią Izrael, bo lubią Żydów poza Polską, drudzy lubią Izrael, bo lubią Żydów

Jest jeszcze inna frakcja - "libertariańska". Lubi Izrael jako manifestację neofaszystowskiej siły, choć uważa się za frakcję "wolnościową". Żydzi jako tacy jej obojętni, bo wpisuje wszystko w logikę "wojny kulturowej z dzikim wschodem" no i po prostu jara się siłą, propagandowymi reklamówkami IDF, nosi Lwy Judei na profilówkach ŻEBY ORAĆ LEWAKÓW. W czasach przedwojennych protoplaści tej frakcji jarali się np. północnoamerykańskimi Indianami. W rzeczywistości myślę, że gdyby ich mocno poskrobać, to wyszłoby więcej antysemityzmu niż u Grzesia Brauna. Więc tak, Edelman ma jakąś rację.

Zresztą często widać to w postawach polskiej chadeckiej prawicy. Jestem z Łodzi i nigdy nie było w jej historii tyle rzekomego filosemityzmu co w czasach rządów Kropiwnickiego, dawnego ZChN-owca. Nie tylko jeździł do Tel Awiwu praktycznie co miesiąc, strzelał sobie fotki z chasydami i zaiwaniał w jarmułkach, ale na dodatek wyssał pieniądze dosłownie ze wszystkich inicjatyw kulturalnych w mieście, by wpompować je w obchody kolejnych rocznic likwidacji Litzmannstadt Getto. Nie żeby to nie była rocznica istotna, ale serio był moment że wokół tej części pamięci historycznej orientowało się całe życie kulturalne Łodzi. Zawsze byłam podejrzliwa wobec tak rozrośniętej i absurdalnej pokazówki, i ofc miałam rację, bo Kropiwnicki nie tylko nie zabierał nigdy głosu w sprawie autentycznych antysemickich wybryków w mieście (z czasów kiedy jeszcze bywały tu izraelskie wycieczki), to w sumie okazało się, że celem całej tej agendy było sprowadzenie do Łodzi bogatych lewantyńskich inwestorów i wszystkie te wiernopoddańcze gesty do których zmuszał swoich urzędników (słynne "gdzie masz chuju czapkę" - kmwtw) były gestem z jednej strony autokolonialnym, a z drugiej przesyconym przekonaniem, że słynny Żyd z obrazka dosłownie zstąpi na Ziemię Łódzką i wytrząśnie hajs z sakiewki.

I tak to poniekąd wygląda w sferze politycznej, gdzie sami parlamentarzyści wręcz urządzają zawody w miłości do Żydów, podczas gdy ich elektoraty myślą... różnie. Ale jako że Żydzi w Polsce to gatunek praktycznie na wymarciu i nie jest to grupa która na serio liczy się jakoś w dyskursie, to poniekąd mam wrażenie że tak, że w polskiej polityce panuje obecnie serio przekonanie "nie bij Żyda, Żyd się przyda". Zwłaszcza że dziś istnieją inne kozły ofiarne, na które można zrzucać winę za problemy społeczne. Zawsze przypomina mi się wtedy Dmowski z tym swoim wzniosłym pieprzeniem że "Polska bez Żydów byłaby jak zupa bez pieprzu - bez smaku". Kiedy słucham takich głupot to serio mam ochotę przyklasnąć naszemu rabinowi, który powiedział mi wprost że Żydzi to nie jest zupa pomidorowa żeby ich lubić albo nie. I że w ogóle nie powinno się orientować jakiejkolwiek działalności politycznej na "lubieniu" albo "nielubieniu" kogoś tylko ze względu na jego przynależność narodową/etniczną/religijną/niepotrzebne skreślić.

Może więc nie jest to w ogóle najlepsza optyka do paczania na dyskurs. Zwłaszcza na lewicę, jakkolwiek ją zwał. Ja ciągle upieram się przy swoim stanowisku, potwierdzonym jak mi się wydaje obserwacjami, że antysemityzm nie jest rzeczą na lewicy, może właśnie dlatego, że nie ma na niej też tego osobliwego fałszywego filosemityzmu opisanego powyżej na przykładzie mojego podwórka. Pozostając w Łodzi można powiedzieć wręcz, że lokalnie mamy tu całkiem niezłą sytuację w tej sprawie: tutejsze pięknoduchy z NGOsów i ludzie ze środowiska umownie lewackiego (wśród których jest w sumie sporo ludzi o semickich korzeniach) są raczej hehe sceptyczni co do Izraela, interesują się kulturą żydowską jako częścią dawnego wielokulturowego pejzażu miasta, gardłują w obronie zabytków nie dzieląc je na narodowości i co roku wpinają sobie te żonkile w ciuchy na pamiątkę tragedii powstania w getcie stołecznym, bo akcję spopularyzowało Centrum Dialogu im. Edelmana właśnie. Samo Centrum też jest przykładem bardzo zdrowej instytucji, bo jest tam miejsce dla całego spektrum poglądów i doświadczeń. Nie traktuje się tam Łodzi jako skansenu z przełomu XIX i XX wieku, lecz w jakiś sposób podnosi się kwestie związane także ze współczesnymi mniejszościami etnicznymi w mieście, z aktualnymi wyzwaniami wielokulturowości i nie tylko. I chociaż każdy wie że Centrum powstało niejako dzięki naprawdę bogatej współpracy z izraelskimi instytucjami takimi jak Yad Vashem, to wciąż jest to Centrum Dialogu a nie ośrodek propagandowy podszyty fałszem o którym wspominasz.

Ciągle mamy tu obchody likwidacji getta, ale nie zapomina się też np. o obozie dla polskich dzieci przy Przemysłowej, albo o "małym getcie" dla Romów i Sinti, którzy z różnych kulturowych względów nie kultywują w ogóle pamięci o Holokauście. Co roku pojawia się taka jedna stara Romka, którą ja bym zrobiła już gościem honorowym, bo jest praktycznie jedyną osobą ze swojej społeczności którą te obchody jakkolwiek... obchodzą. Pięknoduchy zrobiły też co prawda kiedyś akcję Tęsknię za tobą, Żydzie, ale to bardziej taki łabędzi śpiew jakiejś nostalgii za miastem i krajem który nie był skrajnie homogeniczny etnicznie. No i to jednak były tylko wlepki i szablony na ulicach. No i tak czy owak łatwiej to było sprzedać niż tęsknotę za Niemcem... ostatecznie wiesz, tu był Kraj Warty, tutaj działy się rzeczy przerażające.

Nie wiem więc czy moja perspektywa i opowieść z lotu ptaka z perspektywy największej wsi w Polsce to jakiś wartościowy insight, ale może próbuję powiedzieć coś w rodzaju: "nawet jeśli nie ma podobnych tekstów, to można by je napisać w oparciu o różne już wyrażone głośno postawy".

Problem jest też taki, że tu nie Niemcy. Polska ma pozycję szczególną, przez postpamięciowe doświadczenia różnych małych Zagład. Sam zauważasz zresztą że jest tu przez to podejście trochę schizofreniczne: skrzydło liberałów z Gazety Wyborczej dwoiło się i troiło, żeby udowodnić Polakom, że byli praktycznie ochoczymi podwykonawcami Zagłady, a na kontrze środowiska "ipeenowskie" promowały kiczowate hagiografie różnych Sendlerowych i Ulmów. Zupełnie jakby myślenie w kategoriach zbiorowych było głupie, co nie? Zwłaszcza że na tym obustronnym wzmożeniu korzystają takie osobliwe gnidy jak Ziemkiewicz czy Zychowicz, którzy pozując na "znawców tematyki żydowskiej" plotą kocopoły i skręcają w kierunku Bublowego bajdurzenia o "judeorealizmie".

Nie mam chyba dobrych odpowiedzi na twoje pytania. Ale mam anegdoty. Pracując w tzw turystyce w Łodzi miałam przesadnie dużą styczność z Niemcami. Takimi "zwykłymi" Hansami, co to przyjechali pozwiedzać, rzadziej z tymi ą ę wykształconymi i uświadomionymi społecznie akademikami (chociaż zdarzali się, ale poziom ich odklejki to temat na inną rozmowę). Z rozmów z nimi dało się wywnioskować np., że w Niemczech panuje osobliwy fetysz na swojego rodzaju pielgrzymki do miejsc zagłady, ale właśnie tylko tych związanych z tragedią Żydów. Można to pomylić z pielgrzymkami pokutnymi, ale kiedyś szarpnęłam za język takiego bardziej zlewicowanego ynetygenta korzystając z mojej kulawej znajomości jego ojczystego języka, i wzięłam go pod włos, żeby mi trochę to wyjaśnił. I powiedział ostrożnie, że to kolejna odsłona niemieckiej hipokryzji. Że on sobie nie przypomina, żeby w Niemczech miała kiedyś miejsce tak ostra i burzliwa dyskusja rozliczeniowa, jaką obserwuje się np. w Polsce i jaką opisałam wyżej. Że on sobie nie przypomina, żeby niemiecką opinią publiczną targnął kiedyś jakiś wielki zbiorowy wyrzut sumienia. Raczej "każdy myślał sobie swoje", ale publicznie nie wypadało już mówić nic innego. W odróżnieniu od Austriaków, którzy nawet po wojnie wywieszali w domach insygnia wiadome, przeciętny Niemiec dostał sygnał w rodzaju "przedobrzyliście panocku, i tera lepiej się pilnujcie, bo będą wam to wyciągać". Mój rozmówca stwierdził, że Niemcy którzy żyli wtedy uznali po prostu, że należy się zachowywać, jakby nic się nie stało, postawić pomniki i nagrobki komu trzeba, zadbać żeby była raczej demokracja niż hitleryzm i nie robić z tego wielkiej histerii. Ponoć wielu wtedy bało się po prostu, że "światowe żydostwo" przyjdzie "po swoje" i zemści się za wszystkie krzywdy, więc na wszelki wypadek lepiej oddać cesarzowi co cesarskie. To może tylko czyjaś subiektywna opinia, ale faktycznie coś mi się w tym zgadzało.

Bo wiesz, ja byłam troszkę czasem wkurzona. W sensie, Wermacht do spółki z SS zaorał praktycznie do szczętu całą materialną kulturę żydowską w Łodzi, nie mamy nawet ruin dawnych okazałych synagog które pięły się kiedyś na ulicach miasta. Nie mamy tez żadnych "pozostałości po getcie", żadnej infrastruktury która powstała specjalnie z myślą o nim, bo getto wykrojono z najbiedniejszego i najbardziej zapyziałego fragmentu miasta, otoczono tylko drewnianymi palisadami i wyburzono tylko bufor, żeby było widać każdego, kto próbuje uciec na stronę aryjską. W porównaniu do innych gett w Polsce, getto w Łodzi dawało mieszkańcom największą szansę na przeżycie, bo tutaj skupiały się biznesy nazistowskich notabli, którzy wręcz lobbowali u Fuhrera, żeby nie likwidować tego przybytku za wcześnie, bo jest zbytek na towary tu produkowane. Nie wspominając już o skrajnie kontrowersyjnej postaci Chaima Rumkowskiego, który rządził Judenratem żelazną ręką i był praktycznie dyktatorem tego miejsca, złośliwie nazywanym "królem".

No i przyjeżdża taki Niemiec, do miasta ciekawego, na którym odcisnęło się wiele piętn, i od razu wypala że ON CHCE OBEJRZEĆ GETTO. I nie trafia tłumaczenie że będzie rozczarowany, że to będzie taka książkowa opowieść, że no stoją kamienice w których była kiedyś instytucja X czy Y, ale ogólnie to będzie trudno to sobie nawet wyobrazić. Że lepiej zobaczyć zdjęcia, poza tym na Bałutach w tych okolicach to w mordę można dostać za twarz, za Łódź i za ŁKS. Ale no chce to dostaje, i wyjeżdża z informacją że MA JUŻ AŁSZWIC ZABUKOWANE I JESZCZE CHEŁMNO NAD NEREM BY ZALICZYŁ BO BLISKO. Dla mnie to klasyczny dark tourism, nic więcej. Eskapizm, virtue signalling.

[–] [email protected] 1 points 1 week ago

W państwie prawa pewnie nie, a w USA to nie wiem xd

Myślę że to samowyjaśniająca się odpowiedź. :D

 

Niestety chyba za satysfakcję, ale mimo wszystko projekt ciekawy. Był już tu wcześniej opisywany.

 

Alissa Azar ([email protected]), antyfaszystka z Portland (Oregon, USA) i aktywna użytkowniczka fediwersum, zajmuje się lokalnym aktywizmem i tzw gonzo journalism. Przkelejałam wam tu kiedyś jej posty z Mastodona, gdzie relacjonowała pierwsze godziny po obaleniu Asada w Syrii z perspektywy jej pozostającej na miejscu rodziny. Ale na co dzień działa u siebie i doprowadza lokalnych faszoli do spazmów, narażając się niestety na stalking i kilka mniej lub bardziej udanych groźb użycia przemocy wobec niej.

Była zatrzymywana już wcześniej za rzekome "zakłócanie" demonstracji skrajnie prawicowych grup takich jak Proud Boys. Teraz ma odpowiedzieć za rzekome "wtargnięcie" w maju 2024, kiedy nagrywała protest studentów na Portland State University. Jest jedną z co najmniej 48 dziennikarzy aresztowanych przez władze w 2024 i jedną z czterech skazanych na więzienie od 2017 roku.

Proces zacznie się 27 stycznia. Mimo szerokiego wsparcia ze strony "profesjonalnego" środowiska dziennikarskiego, stan Oregon jest wysoce zdeterminowany by ją udupić. Prokuratorzy w akcie oskarżenia używają języka z prawicowych mediów, określając ją jako "antifa ringleader".

Więcej w artykule, a apdejty możecie znaleźć na jej profilu na masto.

 

Wbrew tekstowi dziennikarskiemu, sankcje nie dotyczą tylko urzędników MTK. USA grozi nimi również wszystkim, którzy będą pomagać instytucji w wykonaniu orzeczenia: administracjom, organizacjom i osobom prywatnym.

https://www.govinfo.gov/content/pkg/BILLS-119hr23ih/html/BILLS-119hr23ih.htm

in any attempt to investigate, arrest, detain, or prosecute any protected person, the President shall impose (...) the sanctions (...) with respect to any foreign person the President determines—

A) has directly engaged in or otherwise aided any effort by the International Criminal Court to investigate, arrest, detain, or prosecute a protected person;

B) has materially assisted, sponsored, or provided financial, material, or technological support for, or goods or services to or in support of any effort by the International Criminal Court to investigate, arrest, detain, or prosecute a protected person; or

C) is owned or controlled by, or is currently acting or purports to have acted, directly or indirectly, for or on behalf of any person that directly engages in any effort by the Inter20 national Criminal Court to investigate, arrest, detain, or prosecute a protected person; (...)

 

Nie zrobiłam temu fact-checku. Ale nie muszę, skoro Zuckerberg też uznaje, że nie jest to już do niczego potrzebne.

6
submitted 1 month ago* (last edited 1 month ago) by [email protected] to c/[email protected]
 

This is a rough translation of what I put on the polish fundraising portal. If any of you wish to support it, it would mean a world to me. My goal is around PLN 10,000.00, which is around €2,400.00. Or $2,450. Or £2,000.00. I was told the site supports foreign transfers but did not test it.

Full description below:


'To leave the pain, bitterness, and sorrow behind'

Hello. My name is Maja. I inhabit the Internet and occasionally I live in a Polish countryside. I talk too much. I have a menial, boring, poorly paid job. The family used to tell me that I would be famous and brilliant; only they forgot to make sure that I was born among the 1%. So on the daily basis I am rather a bundle of nerves. I can't even code, which makes me less of a trans girl.

For most of the time I was involved in helping people like me through the Milo Mazurkiewicz Solidarity Fund — the grassroots initiative created by transgender people for transgender people. Helping others with what I have been denying myself. I am raising money for something called transition. I see it as a passage from one state, full of pain and suffering, to a state where there will presumably be less pain and suffering.

I am humbly asking for your help if you have anything to give away. I won't try to impose myself but without your help I will spend more years beating myself up. I can't even gather as much as I ask on my own for now — and I will eventually need more. I live in Poland, and there are almost no possible ways to obtain what I'm looking for via public healthcare. If you're curious about how things run around here, you can read this article:

https://tranzycja.pl/en/publications/how-to-start-medical-transition-in-poland/


You don't even know how hard it is for me to write about this. I've been preparing for this for like a month. Usually it's easy for me to complain or spit long text walls — but not to openly ask for help.

I don't even know what I should tell you about what the purpose of this fundraiser is. Most people title is “for transition.” Or “for being myself.” Someone once stole the idea from me, as they wrote sth like “To stop being afraid and start living.” But what does that actually mean to someone who has never experienced anything like me? Someone who didn't grow up for years feeling that something was wrong with them but was not sure what it was? How do you even explain it to anyone?

There are many narratives of a person “born in the wrong body.” Such flawed attempts to tell what cannot be put to words. How do you tell the story of being frightened by stubble appearing on your face when you were a teenager? Or the body hair that was dark and thick and was taking up more and more of the surface of your skin, so you could no longer look at without disgust? Even now I feel dirty when I write about it. And I still have a voice in my head that tells me, “Leave it, people around the world have more serious issues.”

Because they do. What's more, people like me cannot count on good press these days. The panic that a “man dressed as a woman” will enter your bathroom and do you harm has recently hooked on such absurdity that one so-called feminist in the UK urged armed men to patrol women's toilets (!). Normal people knock themselves on the head when they hear such things or argue with those who say so. But when it starts to affect you personally, the perspective changes completely. First comes rage, then fear. And then self-doubt.

A typical cisgender person doesn't ask themselves as many difficult questions a day as transgender people do. Do I actually need this? What's in it for me? Isn't it better to live your life as before, pretending that you are comfortable not only with your natural-born body, but also with the fact that everyone treats you like someone you are not?

I know what I'm saying. I've spent far too much time denying who I am. For example, I told myself for years that I had no gender at all. Or that life is hard enough for me anyway to add more weight to my worries.

I am 36 years old. In February, I will turn 37. When I was a child, I had no idea at all that there was such a thing as transgender person. Yes, I sometimes played with dolls and read Astrid Lindgren books, but I also played with Matchbox cars and watched Power Rangers. I was playing more often with girls than with boys, but the family thought it was because I was afraid of boys and that it were some “developmental problems.” Also, come on, guys, you've never played jump rope or hopscotch with the girls? No? You lads are weird.

Adolescence is a strange time and growing up in denial of what your surroundings are starting to put into your head and constantly grokking yourself is even stranger. Everything around you tells you that certain behaviors and certain roles belong with your gender. You are forgiven for certain things, and you get scolded for others. Boys don't cry. You hear this and something rebels inside you. But it's not an “oh just that they cry” kind of rebellion. It's something more like “why do you assume you know who I am?”. And it's only harder from here. Anxiety. Despair. Denial.

For years, I had no idea it could be different. And when it first seriously struck me that something was deeply wrong with me, I was immediately reassured by the world that this was the natural order of things and that I needed to grow up. To be a man. At the time, I didn't know whether I felt more like a woman or not, but when I heard the M word, I got chills. I had never ever in my entire life used it to describe myself. If I did I must have been in a phase of acute denial. When I heard the word from my first therapist, it made me shiver. I really felt like I was in a cage.

When I first saw a documentary about “sex change” on some Discovery Channel, I was struck by the image of someone (a "man") from the US in their fifties in a military uniform whose psychiatrist told them to wear his wife's make-up and the final result was so gross that it made me wish to bury my face in the ground. I didn't know what to think about it; I couldn't see myself in it. The vision that if I wanted to “become a girl” I would have to undergo a series of further humiliations — as if the everyday ones in my life were not enough — was chilling. You know, things weren't too good at school or at home; I was raised by so-called high-functioning alcoholics. Well, the “high” part was just crumbling before my eyes, since they were getting older.

I'm not going to summarize al my life for you, don't worry. That's not the point here. I just wanted to show you that different people's experiences are... different. For years, I pushed away the very idea that maybe I wasn't this “genderless entity” I thought I was after all — that perhaps my whole aversion to the subject of corporeality and communication with my body didn't come from the fact that, according to myself, I came from outer space. Perhaps it was simply a matter of me being a woman who actually never had the chance to be born. That I grew my hair long not just because I wanted to cover my protruding ears, and that I didn't dress up in skirts “for fun” in theater classes. That when I met a girl who I knew from the beginning was a lesbian, I fell in love with her as if I thought it was natural that it could be mutual.

And at the same time, I pushed it all away. Very actively. I even wanted to start practicing Krav Maga to "man up". Then, something finally snapped. In 2017 or 2018, I woke up from a dream in which I had a different body, a different voice, and a different presence. You can guess what kind of. When I woke up, I almost burst to tears. I wanted to go back there. Everything hit me like a 10,000-pound weight on the head of Wile E. Coyote.

Someone then told me that people who are not transgender never spend so much time thinking about their identity. If you see this happening to you, be aware there may be a reason for it.

I fell into despair. I had wasted so many years flailing around in corners, denying the obvious. Along the way, I developed anxiety, including the existential one. When I went to the first meetings of a support group for trans people in my city, I was devastated by the fact that I was surrounded by these young people who had the chance to do something for themselves much earlier in their lives. Something that I could only dream about.

At that time, I only got my first job on a regular contract. There was no way I was coming out to these people, since it was a customer service and "customers may not understand". I was earning just enough to survive, as I had a close dependent — a person whose life was also hard, only in a different way. So I supported myself, her, and the house. And the cats. For more than five years I was telling myself: just a little more time, and everything will change; then I'll save some money and start the transition.

Of course I was being myself, so instead of demanding something from others, me and some girls have founded an initiative with the goal to... help people like me get money for treatments and medical appointments, which are not reimbursed in Poland. That's how the Milo Mazurkiewicz Solidarity Fund was created — an initiative named after a person who lost their battle against the health care system and general national idiocy, taking their own life. A final leap into infinite darkness — to go along with the pretentious title of this collection. [it's a song, but don't ask who sang it; he was not a good person]

Meanwhile, cramming in my job to the point of impossibility, I finally seized the opportunity and scouted out a corporate job. A corpo was appearing as nice, rainbow-colored. It paid me even less, but at least I got a chance to rest. I was still working to support the household. The years went by. Finally, the person I supported for years found a job. Only that I had to finance a nightmarishly expensive roof renovation, on which it literally depended whether my house would survive the coming winter. I would rather not tell you how much I borrowed — either through my family or simply denying myself everything to save some monies. Then, out of the blue, I lost my corpo job at and I found myself unemployed for a full year. Had I arranged such a fundraiser at that time, I would have spent everything on living expenses and whip myself with the guilt for cheating my supporters.

Because you need to know that if you want to transition in Poland, you need money. A lot of money. Not even for some plastic surgeries, but for appointments with doctors who are at least not ignorant. There are only few of them in 40-million country. Then, an endocrinologist who will help choose the right dosages for hormone replacement therapy. A sexologist who will be able to give an opinion for the court, since you have to sue your parents to change the sex marker on your ID. A psychologist to get through it all. A voice training lessons 'cause I'd like to sing the way I hear myself in my head and not like a caricature of my grandfather during morning shave.

And, last but not least, laser body hair removal. A 'rich girl's whim', as certain person once spitefully told me. Well, maybe so. Perhaps the canons of beauty imposed by culture are absurd. But tell that to cis women with hirsutism, or people like me who went through sexual puberty on testosterone and their hair grows even on their shoulders, and the thick facial stubble sticks out from under their skin after just shaving.

I don't even dream of some more complicated operations or surgical interventions. That's something I certainly won't be able to save for in this lifetime. But I don't need everything, either. There are things I can get over. However, there are some thing that ache too much. One day I'd like to be able to go out on the street, looking more or less like the ones in my photos (they're ancient; the second one I had to redo a bit because I'm simply ashamed to expose myself to strangers). Maybe even appear somewhere in a tailored dress and not arouse malicious whispers. To appear in public without being embarrassed that someone will take a picture of me that I will be ashamed of for the rest of my life.

My relationship was shattered to a fine dust by my coming-out. It happens to almost every one of us. My parents don't even fully know about me. I've made allusions, but I don't dare tell them. No, they are not in a position to hurt me; I am an adult and independent. But they can whine worse than me. In good faith, they will discourage me and undermine my self-confidence. But they will learn because, of course, they deserve it. When I feel for myself, nothing they say will turn me from this path.

I have many passions. Many of them underdeveloped — whether through lack of money or time, or simply through fears and anxieties that I won't be good enough at it, so why bother. For many years I've been writing to a drawer, playing the bass, producing a lot of junk content on the Internet and arguing with various dangerous narratives in public discourse. I can't code, so I must stick to unskilled white-collar jobs. I wrote an essay on the politics of Star Wars - maybe I will translate it to English some day. I also used to be a 'real' activist, but became disillusioned with local movements.

In fact, all my life I've been helping other people solve their problems instead of taking care of my own ones. I've been appreciated for it on occasions, but did not really need it. You can't make your stomach full of virtue, as the old Polish saying goes. And it was also strangely convenient for the same people to peel away from me when my help was no longer needed.

I'm not sure if anyone reading these words has made it here. But if they have, I just want to briefly summarize this nightmarishly long elaboration. I apologize for it. But when something is suppressed for years, it then spills out like a river. And you dress it up with quotes from songs about the deaths of Polish poets - although, to be honest, I've never had such thoughts myself. And I hope I won't have any. It's not my style. If my dreams don't come true, I will remain unhappy but alive. Empty inside and even more bitter, but still able to contribute to GDP.


Switching to the professional language, so highly valued in this era:

  1. I am raising money for aesthetic medicine treatments and hormone replacement therapy for so-called feminization. I will use all the favors and acquaintances I can use, but with galloping inflation, these costs alone are even more than what I am asking for here. I simply doubt that anyone will help me even to that extent.

  2. All money raised here I will use only for my personal needs as described above. The money raised will not contribute to the Solidarity Fund in which I am active. That initiative is mediated by the non-governmental organization Fund For Change (Fundusz Dla Odmiany), where everything works transparently, is accounted for, etc.

  3. If you think that someone like me does not deserve help because we once quarreled on the Internet and/or I am generally pathetic, but you may be willing to help other transgender people in Poland, I sincerely ask you to contribute any amount to the account of the Fund For Variety with the note “Fundusz Milo”. I do not own this initiative, this is a collective, and we are charitably helping people in deep need.

  4. I cannot offer any handicrafts or gadgets in exchange for help, because I am all thumbs. But if there is something I can do for you, please don't hesitate to ask me. I'll even feel better with the thought that I didn't scrounge for help. Well, unless you are a laughingstock who wants to pay me just to say sth like “kill yourself”. Then sorry, you can't afford this service.


Whoever you are, I thank you a thousandfold.

 

Hej. Zbieram pieniądze na redukcję osobistego cierpienia. Nie umiem programować. Zarabiam minimalną. Żyję w internecie, jak już ustalono w polskim środowisku anarchistycznym. Większość ludzi myśli, że jestem bardzo pewna siebie. Nic bardziej błędnego. Z założeniem tej zbiórki miotam się od lat. Zawsze okazywało się, że świat ma ważniejsze problemy. Bo wojna w Ukrainie, bo odsuwanie PiS od władzy. Sama działam w Funduszu Solidarnościowym im. Milo Mazurkiewicz i od lat pomagam innym w tym, w czym nie pomagam sobie.

Teraz sama proszę o pomoc, bo sama nie dam sobie rady.

Wiem że nie ma ze mną łatwego życia. Nie mogę obiecać że się to poprawi, ale z pewnością tranzycja pozwoli mi się uspokoić. Trochę.

Z góry bardzo dziękuję.

15
submitted 1 month ago* (last edited 1 month ago) by [email protected] to c/[email protected]
 

Interesujące zestawienie statystyk z różnych badań opinii publicznej na blogu Michaela Moore'a, z którego wynika, że Amerykanie wcale nie są tak "konserwatywni" jak się uważa.


*oryginalny plakat używa słowa "liberal", ale pamiętajmy że w wielu kontekstach w USA to słowo znaczy tyle co "lewicowy" w socjaldemokratycznym wydaniu.

9
CIA, NSA i Pokémon Go [ENG] (lunduke.locals.com)
submitted 1 month ago* (last edited 1 month ago) by [email protected] to c/[email protected]
 

Osiem lat temu niezależny dziennikarz śledczy Bryan Lunduke napisał prowokacyjny tekst o tym, że agencje wywiadowcze mogą wykorzystać informacje przekazywane przez graczy w Pokémon Go. Tekst był mocno krytykowany za spiskowy ton.

Dziś Niantic, czyli firma tworząca grę (odpowiedzialna też za Ingress), sama przyznała, że stworzyła Wielki Model Geoprzestrzenny za pomocą danych z gry. I jest to właściwie już potwierdzone, że agencje rządowe będą sobie tego modelu używać, bo z pomocą AI (zwanej tutaj Spatial Intelligence) dostaną do ręki najlepiej zmodelowaną mapę 3D naszego świata.

Więcej w filmie: https://www.youtube.com/watch?v=EVmZy95vMUc

 

Alissa Azar to pochodząca z Syrii amerykańska okołolewicowa/anarchistyczna działaczka zajmująca się tzw gonzo journalism i dokumentacją działań skrajnej prawicy w okolicach Portland. Ostatnio skazana przez sąd za naruszanie dobrego samopoczucia chłopców z Proud Boys.

Jej rodzina pochodzi z Homs, które doświadcza teraz turbulencji wywołanych przez ostatnie działania. W linku jej szybka próba syntezy całej sytuacji.

Jest też spoko aktualizowany artykuł na Crimethinc:

https://pl.crimethinc.com/2024/12/02/the-syrian-civil-war-resumes-perspectives-on-the-conflict-from-western-and-northeastern-syria#update-december-6-2024

TL;DR nic dobrego nie może wyjść z tej wojny w żadną stronę. Nie dla Syrii jako całości.

 

cross-postowane z: https://szmer.info/post/5243581

Szykujcie się na chaos. Według doniesień ma nastąpić stopniowe wycofanie skrzynki odbiorczej e-PUAP i zastąpienie go Adresem Doręczeń Elektronicznych. Zmieni się sposób w jaki urzędy i instytucje mogą z nami korespondować i prawdopodobnie vice versa.

Posiadanie ADE nie będzie obowiązkowe, ale prawdopodobnie inaczej nie załatwimy już sprawy drogą elektroniczną. Na dzień dzisiejszy nikt jeszcze nie wie, czy e-PUAP zniknie zupełnie od stycznia, czy na razie e-doręczenia będą praktykowane tylko przez określone instytucje. Nie wiadomo też jak długo będziemy mogli wysyłać pisma do urzędów przez e-PUAP. W ogóle nic nie wiadomo. xD

Od znajomej lepiej poinformowanej osoby wiem że wszystko zmienia się strasznie dynamicznie i mało kto panuje nad całym procesem zmian, dlatego od stycznie mogą wystąpić niezłe maniany. Ktoś może nie dostać swojego poleconego z sądu, ktoś może nie doczekać się na rozstrzygnięcie w sprawie administracyjnej. Idzie o to, że chociaż na poziomie tzw państwa wszystko jest przyklepane, to nie wszystkie instytucje dostały jeszcze jasne wytyczne. Nie wiadomo też jak z wdrożeniami informatycznymi. A do wejścia zmian został miesiąc.

W teorii osoby które nie mają skrzynki ADE będą otrzymywać pisma pocztą, ale jest pewien myk. Mianowicie instytucje nie będą już wysyłać papierowych listów. Z tego powodu Poczta Polska wprowadza tzw usługę hybrydową - jeśli nie masz skrzynki elektronicznej, twoje pismo zostanie wysłane do placówki pocztowej, gdzie zostanie wydrukowane i zapakowane do koperty jak zwykły list polecony. Z uwagi na RODO nie było dotąd jasne, jak ta procedura ma się w ogóle odbywać, żeby pracownik poczty nie podglądał waszych np. pism sądowych. Ponoć stanęło na tym, że pisma będą drukowane przez dedykowaną maszyną, która od razu zapakuje je do zaklejonych kopert.

Wiecie co to może oznaczać przy tak szybkim tempie wprowadzania zmian? No właśnie. :D

Poczta mówi że jest gotowa. Wiecie co to oznacza.

https://samorzad.pap.pl/kategoria/aktualnosci/poczta-polska-jest-przygotowana-do-startu-e-doreczen

 

Szykujcie się na chaos. Według doniesień ma nastąpić stopniowe wycofanie skrzynki odbiorczej e-PUAP i zastąpienie go Adresem Doręczeń Elektronicznych. Zmieni się sposób w jaki urzędy i instytucje mogą z nami korespondować i prawdopodobnie vice versa.

Posiadanie ADE nie będzie obowiązkowe, ale prawdopodobnie inaczej nie załatwimy już sprawy drogą elektroniczną. Na dzień dzisiejszy nikt jeszcze nie wie, czy e-PUAP zniknie zupełnie od stycznia, czy na razie e-doręczenia będą praktykowane tylko przez określone instytucje. Nie wiadomo też jak długo będziemy mogli wysyłać pisma do urzędów przez e-PUAP. W ogóle nic nie wiadomo. xD

Od znajomej lepiej poinformowanej osoby wiem że wszystko zmienia się strasznie dynamicznie i mało kto panuje nad całym procesem zmian, dlatego od stycznie mogą wystąpić niezłe maniany. Ktoś może nie dostać swojego poleconego z sądu, ktoś może nie doczekać się na rozstrzygnięcie w sprawie administracyjnej. Idzie o to, że chociaż na poziomie tzw państwa wszystko jest przyklepane, to nie wszystkie instytucje dostały jeszcze jasne wytyczne. Nie wiadomo też jak z wdrożeniami informatycznymi. A do wejścia zmian został miesiąc.

W teorii osoby które nie mają skrzynki ADE będą otrzymywać pisma pocztą, ale jest pewien myk. Mianowicie instytucje nie będą już wysyłać papierowych listów. Z tego powodu Poczta Polska wprowadza tzw usługę hybrydową - jeśli nie masz skrzynki elektronicznej, twoje pismo zostanie wysłane do placówki pocztowej, gdzie zostanie wydrukowane i zapakowane do koperty jak zwykły list polecony. Z uwagi na RODO nie było dotąd jasne, jak ta procedura ma się w ogóle odbywać, żeby pracownik poczty nie podglądał waszych np. pism sądowych. Ponoć stanęło na tym, że pisma będą drukowane przez dedykowaną maszyną, która od razu zapakuje je do zaklejonych kopert.

Wiecie co to może oznaczać przy tak szybkim tempie wprowadzania zmian? No właśnie. :D

Poczta mówi że jest gotowa. Wiecie co to oznacza.

https://samorzad.pap.pl/kategoria/aktualnosci/poczta-polska-jest-przygotowana-do-startu-e-doreczen

view more: next ›